Black Crusade

Gramy na Andersena od 20:00, konkretny adres poslę ci na gmaila. Dojeżdżają tam metro, autobusy i tramwaje, a pod blokiem jest parking więc komunikacyjnie to dobre miejsce. U Tzeentha następnym razem, jeśli Ania nas wpuści Wink

Sorry, że tak długo to trwało...

Mówią, że można wyrzucić człowieka z Gwardii, ale Gwardii z człowieka już się nie da. Jim Burns mógłby być tego sztandarowym przykładem. Paradne spocznij w chwili odprężenia, wojskowe ciuchy, strzelanie obcasami glanów przed przełożonymi, charakterystyczny sposób mówienia. Gwardzista. Do tego fryzura płaska jak lądowisko helikoptera i imperialny orzeł wypalony na bolterze… Tak, ciężko się pomylić…

Jim Burns na pewno był Gwardzistą na tyle długo, że Gwardia zdążyła się w nim zakorzenić. Ale gdzie był i kiedy nie wiadomo, bo temat tabu. Nie mówi o tym chyba nikomu. Blizny na całym ciele i lekkie tiki nerwowe świadczą o tym, że ta przygoda nie skończyła się dobrze. Ale Burns zdaje się nie winić za to Gwardii. Ogólnie zdaje się nikogo za nic nie winić. No może z wyjątkiem podkomendnych, których wini o prawie wszystko. Gdy staje przed frontem oddziału jego postawa się zmienia. Prostuje się i jakby rośnie. Nie krzyczy za często, ale żołnierze wiedzą, że to WŁADZA. I instynktownie słuchają. Dzięki temu wiedza, którą im stara się zaszczepić, czy to o czyszczeniu broni, urządzaniu zasadzek czy technikach walki miejskiej, ma szansę się zachować w głowach. Bo żołnierze czują i widzą, że Burns wie, co mówi i chce, żeby oni też to pojęli. A tak w ogóle Burns zdaje się lubić taką robotę. Jest jednym z nie licznym znanych mi sierżantów, którzy potrafią pochwalić żołnierzy.

Poza oddziałem zapada się w sobie. Jest raczej milkliwy i rzadko pierwszy zabiera głos. Zwykle siedzi w kącie, grzebie w datapadzie, coś czyta, albo czyści giwerę. Często i fanatycznie oddaje się różnym ćwiczeniom. W takich momentach, na siłowni czy sali ćwiczeń wydaje się, że coś go napędza, goni. Czasem się zdarza, że nałoży sobie zbyt dużo na sztangi czy atlas i nie jest w stanie podołać. Ciska wtedy wszystko, patrzy na salę ze zdumieniem i frustracją i klnąc odchodzi gdzieś się zaszyć. Jakby nie do końca rozumiał to, że mu się nie udało…

Parę razy widziałem jak gadał z takimi różnymi. O coś pytał, zapisywał. Z tego, co wiem szuka kogoś z arystokracji i to raczej nie po to, żeby zagrać z nim w golfa. Jest czuły na parę znanych nazwisk z sektora. Ale nie to, żebym wypytał.

Jakbym miał go opisać w paru słowach? Szczupły facet. Czarne włosy i oczy, orli nos, miedziana skóra. Serio mówię, miedziana! I nie, nie chodzi na solarkę. Kupa blizn. Głowa, ramiona, nogi, plecy. Wszędzie. Jakby wpadł do sieczkarni. Trochę schrypły głos. Jak się odezwie to będziesz wiedział, że to on.

Hello my dear MG!

Czy teraz jest czas "wolny" międzysesyjny gdzie możemy ruszyć "w miasto" czy też na kolejnej sesji zaczniemy z punktu końcowego tej?

Bo jak jest czas to może warto by te zakupy załatwić online?

Myślę, że Luki ma rację. Jimmorr - przydziel nam ileś rzutów, my zadeklarujemy czego szukamy (i podamy nasz pozim INF), a potem ty sobie rzucisz i opiszesz co udało nam się zdobyć (a czego nie).

W sumie nie dokonaliśmy też podziału łupów z sisterki i serwitorów. Ja deklarowałem zabranie plecaczka, ale kto wziął piłomiecz, a kto bolt pistol?
Jeśli ktoś myśli o lekkiej powerarmorce, to mając dość czasu mogę przerobić ją na męską wersję...

Co do sisterki
Magnus wziął guna, ja magazynki a piłomiecz chyba przytulił Jules. Więc podział imo całkiem ok. Pancerzyk został na miejscu...

Tak naprawdę to trzeba by zaczekać z awansami, bo rozmowa ze zleceniodawcą, która nastąpi bezpośrednio po akcji może być... ciekawa i dużo wnosząca...

Skoro pancerzyk został, to teraz będzie odpowiednio zdesekrowany - to powinno ułatwić obróbkę Smile

Myślę, że na podstawie samych wydarzeń z sesji mogę wziąść forbidden lore: mechanicus, warp i demonology Twisted Evil

Międzysesyjną fabułę wrzucę ASAP/ będziecie mogli ruszyć w miasto / choć niektórzy pewnie tylko za pośrednictwem Servoskulla Wink

Zobaczymy zresztą, fabułę przygotować i przemyśleć muszę.

To NIE był dzień jak codzień...

Nasz Thunderhawk w barwach cokolwiek nie imperialnych wylądował na zadupiu imperium. Mogliśmy mieć mniej szczęścia i zostać na korkociągu do amasecu o nazwie "Bękart Niebios" made in WARP.
Burns wyglądał jakby postanowił przenieść się na drugą stronę zasłony więc mu pomogliśmy.... Oczywiście zostać tu, a nie się przenieść. Mam nadzieję, że nie pokiełbasiłem czegoś i Burns wyjdzie z tego z małą ilością blizn, choć jemu to chyba wszystko jedno. Very Happy

Po naradzie i kilku próbach obserwacji zauważyliśmy, że kulka błota, obok której wylądowaliśmy, posiada STACJĘ KOSMICZNĄ!! Ok, trochę przeholowałem opisując tego rupiecia na orbicie geostacjonarnej, ale fakt pozostaje faktem - planetka była zamieszkana.
Po ponownej naradzie zadecydowaliśmy, że znikniemy z oczu "stacji" i rzucimy okiem na samą planetkę.
Burns sprowadził nas na wysokość obserwacyjną i oczom naszym ukazał się widok dżungli. Zasiadłem w wieżyczce z TL Lascannonem. Przez celownik rzeczonego ukazała mi się powierzchnia, lub coś do tego określenia zbliżone. A tam zobaczyłem rzecz, która nie powinna się poruszać, a tym bardziej skakać do nas!! Ludzie!! To było olbrzymie. Komary tam były takie, że jak by cię ucięły w tyłek, to miałbyś dwa identyczne otwory - naturalny i nabyty!! Cokolwiek żywiło się tymi moskitami musiało być naprawdę duże. Smile

W związku z powyższym odpadł pomysł zwiadu pieszego. Nie chciałbym spotkać tutejszych pijawek.
Polecieliśmy nad morze. Po kolejnej naradzie postanowiliśmy polecieć na chama do miasta. Jeśli mieszkańcy byliby rozsądni, to powinni nas zestrzelić bez zadawania pytań i mieć spokój...
Rozsądni nie byli... Cóż... Ich strata. Twisted Evil

Po lądowaniu spotkaliśmy komitet powitalny - dupka w czerwonej szacie i dwóch matołów jako pośmiewisko Adeptus Arbites... Magnus słusznie zauważył, że coś było w nimi nie tak. Co prawda ja Arbitesów nie lubię, ale przez sentyment powinienem im spuścić łomot. Tak po koleżeńsku od ex-Arbitesa. Smile

Powstrzymał mnie Burns mówiąc o snajperach. Szkoda by było, gdybym musiał kleić pancerz i zalepiać dziury po laserach.
Po tym, jak Faust zszedł na lądowisko, koleś w czerwonym (później znany jako Szambolan czy jakoś tak) niemal się zachłysnął swoim uśmiechem i zaprosił nas na przejażdżkę po miasteczku. Mieścina miała jakieś 24 miliony dusz i w standardach imperium była pryszczem na zadupiu. Zostaliśmy poinformowani, że Pan i Władca na Krańcu Niczego chciałby, abyśmy pomogli im w przeżyciu następnych 5 lat. Chodziło o to, że wyzwolili się od imperium i zmasakrowali tutejszych Mechanikusów. Spowodowało to problemy z dostawami prądu i zaowocowało możliwością wystąpienia głodu. Zaprosili nas do medlabu (Burns i Magnus), na przebieżkę (Faust) i na wypoczynek (niżej podpisany). Smile

Z trojga złego wolałem swoją część odpoczynku. Twisted Evil

Następnie wysłano nas do fabryki Mechaników by coś zrobić z nękającym ich problemem. Na miejscu spotkaliśmy jedną Sororitaskę i stado serwitorowych bachorów. Niestety na tyle źle wychowanych, że trzeba było je skarcić. Faust wydał z siebie dźwięk taki, że nie dosyć, iż bachorom pękły bębenki, to jeszcze obłupał spory kawałek muru. Ja i Magnus potańczyliśmy z Panienką od Boltera i zakończyło się to dzwonem w jej hełm. Niestety nie okazała się rozmowna, więc się z nią pożegnaliśmy... Nie za ciepło i nie za bardzo czule. Smile

Dotarliśmy do miejsca, gdzie tworzono serwitory. Wylęgarnie były tak duże, że (pomimo moich skromnych możliwości matematycznych policzyliśmy) można tam było wyhodować 1,5 mln sztuk tych sztywniaków. 1,5 mln!!! Shocked

Po wejściu na wieżę kontrolną okazało się, że ktoś podłączył kondensatory do tej wylęgarni i naładował je pod korek. Wyobraźcie sobie - jak by to pierdyknęło, to 1,5 mln dusz dotarłoby do Warpa i zrobiło niezły catachański stół tym oblechom zza kurtyny. Mówiłem im o tym. Uprzedzałem ich. I co?? I wtedy Faust znalazł programik. Powiedział, że jest on obarczony jakąś niespodzianką czy co. W każdym bądź razie mieliśmy wybór - albo wybuchamy tą wylęgarnię i nie wiemy co będzie dalej, albo zostawiamy to w pierony i nie wiemy co z tym dalej.
Tak czy siak ubaw po pachy. Evil or Very Mad

Zagłosowaliśmy (jak prawdziwe Demoludy Twisted Evil

) i wybraliśmy pierwszą opcję. I co?? I kto miał rację?? Podpowiem - JA!!!! Evil or Very Mad

Dupnęło to aż miło. Centralę oplotło pole Gellara i włączyły się silniki warpowe. Co było dalej wolałem nie widzieć.
Stoimy teraz pośrodku niczego i zastanawiamy się co powiedzieć tutejszemu Kacykowi... To doprawdy cholernie dobre pytanie.

Jak widać to NIE był zwyczajny dzień... Oj nie był...

Niestety, 21XI mam sesję w rokugan umówioną miesiąc temu. Próbowałem ją przełożyć, ale się nie udało. Co z graniem 22 lub 23? Kiedy macie czas?

@Misiołak - na chwilę obecną 22/11 jest ok. Kolejne dwa weekendy raczej mi wypadają.

@Tzeenth - fajny kawałek fluffu

co do kwestii ekwipunku to chyba brałem bolt pistol i pytanie czy jak dostałem carapace armour to mogę go zachować czy był raczej tylko per sesja?

Prośba - podeślijcie mi na priv wish list waszych postaci. Przed sesją przygotuję efekty poszukiwań.

Czy wszyscy mogą 22XI? Uznajemy ten termin za zaklepany?

Jimmor, daj jakąś pulę rzutów, bo pdręcznik tego nie limituje, a lista może mieć i 1000 pozycji...

Właśnie się zastanawiałem jak to ma działać...

Mechanika na ten rozdział:

Macie ogółem 7 dni na poszukiwanie.

Za każdy poświęcony dzień poszukiwań rzut.
Za każdy dodatkowy dzień + 5% do rzutu
Można dzień zamienić na pół dnia - 10% do rzutu

Aha, nie szukamy dwa razy tego samego

Ja 22.11 odpadam. Muszę przeczytać materiały i napisać 2 prace na zaliczenie. A że z czasem krucho to pozostają weekendy.